poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Brednie wyciagniete z kosza na smieci

Idę ciemnym korytarzem. Idę cały czas, nie zatrzymuje się , nie zwalniam , nie przyspieszam. Idę i wsłuchuje się w echo odbijające się o puste sciany. Słyszę własny oddech i bicie własnego serca. Za plecami słyszę szum. Trzeszczy cały ciemny korytarz. Nie zartrzymuje się. Nie zwalniam. Czuje na sobie oddech. Czuje obcy oddech w korytarzu , w którym jestem sama. A przynajmniej byłam do tej pory. Coś chwyta mnie za ramie i odwraca. Widzę światło. Światło w ciemnym korytarzu. Jasny punkt jest malutki i zanika. Ktoś chwyta mnie za nadgartek. Punkt światła staje się coraz jaśniejszy. Ciągnie mnie przed siebie. Na początku delikatnie, ale kiedy czuje opór ciągnie natarczywie i agresywnie. W końcu ruszam się z miejsca. Zaczynamy biec. Światło oblewa moją twarz. Jeszcze kawałek. Czuje ciepło dnia. Jeszcze parę metrów. Widzę swoich bliskich. Wychodzę z tunelu. Kiedy wyciągam ręce do mojej mamy, wizja urywa się.
- Mogłabyś to mieć spowrotem- mówi Diabeł.- Ale nie walczyłaś i przegrałaś. - powiedział ,zaśmiał się i odszedł . Tyle widziałam go w tym nędznym i parszywym piekle...      KlauDie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz